Paulina Wojciechowska-Boruta: Cześć! Dzisiaj naszym gościem będzie Tomek, który poopowiada nam o tym jak pracuje się w branży IT, co zainspirowało go do tego, żeby zostać programistą i podzieli się z nami swoimi doświadczeniami.
PWB: Cześć Tomek!
Tomasz Gęsior: Cześć wszystkim. Jestem Tomek. Obecnie prowadzę własny Software House, w ramach którego tworzymy projekty z wykorzystaniem technologii blockchain. Mieszkam w Gdańsku, a w wolnym czasie zajmuję się głównie moim hobby – kryptowalutami i to chyba tyle o mnie.
P.: Okej, super. Może zaczniemy od początku Twojej historii. Czym zajmowałeś się, zanim postanowiłeś wejść do branży IT?
T.: Pewnie głównie masz na myśli kurs Software Academy, od którego zacząłem swoją przygodę z programowaniem. Przed rozpoczęciem kursu byłem studentem ekonomii i informatyki, a w czasie wolnym lub podczas wakacji pracowałem jako ratownik w Stanach Zjednoczonych. To w zasadzie było moje jedyne doświadczenie jeżeli chodzi o pracę. Można więc powiedzieć, że byłem po prostu studentem i chyba tyle.
P.: Super, a jak w ogóle trafiłeś do tej pracy na plaży jako ratownik?
T.: W sumie już w gimnazjum zacząłem pracę jako ratownik nad polskim morzem, więc przez wiele lat każde wakacje spędzałem w jednej miejscowości. Łącznie chyba przez pięć sezonów byłem ratownikiem.
P.: Super!
T.: Pamiętam, że znalazłem ogłoszenie, w ramach którego poszukiwali ratowników nad oceanem w Stanach, więc zaaplikowałem, wyrobiłem wizę i udało mi się dostać. Tak w zasadzie nie stoi za tym żadna większa historia.
P.: Super. A nie kusiło Cię żeby tam zostać? Żeby jakoś rozwinąć swoją karierę właśnie tam?
T.: Generalnie bardzo podoba mi się mieszkanie w Polsce. Zawsze jak wyjeżdżam na dłużej niż miesiąc czy dwa, to bardzo chcę już wracać. Wiem, że dużo osób, z którymi pracowałem albo związało swoją przyszłość ze Stanami, albo planowało to zrobić – ja zawsze wolałem jednak mieszkać w Polsce.
P.: Yhym.
T.: Wiem, że może pogoda tam była lepsza, no ale jakoś bardziej lubię to co nasze, chyba…
P.: Jasne. Jak najbardziej. Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej – wiadomo. A powiedz, jak to wyglądało kiedy wróciłeś? To było tak, że zacząłeś szukać od razu jakiejś nowej alternatywy jeśli chodzi o to co robić? Już od razu zacząłeś zastanawiać się nad pójściem ścieżką IT? Czy może to był jakiś taki etap poszukiwań?
T.: Tak jak wspominałem – studiowałem ekonometrię i informatykę, ale bardziej nastawiałem się na tą część związaną z ekonomią – ekonometrią. Nie miałem jakichś ściśle określonych planów. Pamiętam, że chciałem zostać maklerem giełdowym, ale ten zawód w momencie, w którym brałem udział w kursie przeszkalającym, organizowanym przez ministerstwo wydawał się być niezbyt przyszłościowy. Podczas kursu miałem również kontakt z osobami, które wykonywały taką pracę lub chciały ją wykonywać i na podstawie ich relacji wyłonił się obraz maklera jako zawodu, który niedługo stanie się bardzo niszowy.
P.: Okej, a dlaczego? Ludzie nie chcieli inwestować czy był jakiś inny problem?
T.: Tak naprawdę głównym problemem była informatyzacja. Ten zawód trochę został zastąpiony przez giełdy internetowe. Obecnie dostęp rachunków czy możliwości inwestowania jest nieograniczony. Stąd już wtedy zacząłem dostrzegać, że makler miał więcej pracy w momencie, kiedy rynek nie był aż tak zinformatyzowany.
No i to był ten czas, w którym postanowiłem skupić się na drugiej części moich studiów – zwanych informatyką. Nie mając praktycznie żadnego doświadczenia, bo podczas dwóch lat zajęć na uczelni miałem może jeden kierunek związany z programowaniem, postanowiłem spróbować z czym to się je i to na własną rękę. Pamiętam, że stworzyłem swoją pierwszą stronę internetową i podobało mi się to, a moim kolejnym krokiem było zapisanie się na kurs i skupienie się na tym, aby wejść do świata IT.
P.: A te przedmioty, które miałeś na studiach związane z IT, to było już coś takiego co Cię zainteresowało? Chciałeś w to wejść czy raczej potraktowałeś to jako takie przedmioty po prostu do zaliczenia?
T.: Wiesz co, raczej potraktowałem je jako przedmioty do zaliczenia. Nie były one przedstawiane w ciekawej formie, a używane technologie były przestarzałe. Podczas zajęć wykonywaliśmy dość proste zadania i nie było to nic z czego można by na koniec czerpać jakąkolwiek satysfakcję.
P.: Okej, czyli taka podręcznikowa wiedza.
T.: Dokładnie, dość mało praktyki, więc i ciężko było się w to wkręcić. Stąd też zacząłem próbować stworzyć coś sam w moim czasie wolnym. Pamiętam, że wtedy rynek kursów i tutoriali nie był aż tak rozbudowany jak teraz, ale materiałów było też całkiem sporo i można było znaleźć coś fajnego.
P.: Okej, a powiedz w takim razie – jak w ogóle trafiłeś na taki pomysł, żeby iść na kurs? Nie zastanawiałeś się najpierw nad tym czy nie pójść na jakieś studia związane z programowaniem, skoro już ten temat Cię zainteresował?
T.: Teoretycznie mój kierunek miał być w jakiejś części związany z programowaniem. Natomiast jakoś nic z tego nie wyniosłem, a moje wcześniejsze doświadczenia wskazywały, że studia nie są drogą, dzięki której nauczę się programowania, więc nie nastawiałem się na to. I tak jak wspominałem, próbowałem w wolnym czasie tworzyć własne programy, własne strony internetowe, a kiedy usłyszałem od moich znajomych, którzy właśnie zakładali Software Development Academy, że organizują kursy z interesującego mnie zakresu, zdecydowałem się na nie zapisać. To była jedna z pierwszych edycji. Chyba pierwsza albo druga.
P.: Czyli też taki skok na głęboką wodę. Nie wiedziałeś co z tego wyjdzie.
T.: Tak, wtedy to było na zupełnie innym etapie. Tak jak wspominałem, to była pierwsza albo druga edycja. Wszelkie procesy dopiero się wykształcały, więc można powiedzieć, że byliśmy taką grupą eksperymentalną, ale myślę, że ostatecznie kurs dobrze wyszedł. Z tego co się orientuję, to obecnie większość absolwentów edycji, w której brałem udział pracuje w branży IT.
P.: Tak, tak. Faktycznie tak jest, ale może do kursu przejdziemy jeszcze za chwilę. Jestem ciekawa tej strony internetowej, o której opowiadałeś. Jaka to była strona, co tam się znalazło?
T.: Pamiętam, że to była prosta strona z tutorialu na YouTube przygotowanego przez polskiego youtubera, który tworzył kursy o programowaniu, ale nie przypomnę sobie teraz nazwy tego tutorialu.
A co na tej stronie było? To była prosta strona statyczna, która z tego co pamiętam, po naciśnięciu na guzik zmieniała tło – tak po prostu… tylko zmieniała kolor tła.
P.: Okej, czyli taki dark mode?
T.: Tak, ale dla mnie było to wtedy bardzo satysfakcjonujące. W ciągu trzech godzin, nie mając praktycznie żadnej styczności z programowaniem byłem w stanie zrobić coś, co po prostu działa.
P.: Jasne, super. No faktycznie jak masz wpływ na to co robisz i widzisz efekty pracy od razu to na pewno odczuwasz mega satysfakcję. A powiedz, te pierwsze programy, o których wspominałeś – co było dalej po tej stronie?
T.: Pierwsze programy, które tworzyłem z wykorzystaniem materiałów z Internetu, pisane były w Java Script. Były to proste gry przeglądarkowe, jakiś Snake czy gry typu hash and drop (chyba tak to się nazywa) – polegające na przeciąganiu elementów. Można więc powiedzieć, że były to gry przeglądarkowe głównie pisane w Java Script.
P.: Okej, super. I to też było stworzone na podstawie tutoriali znalezionych w Internecie, tak?
T.: Tak, tak.
P.: To były takie Twoje pierwsze testy?
T.: Tak, to jeszcze nie był ten moment, w którym mógłbym napisać coś zupełnie sam. Natomiast wyszukiwałem w Internecie interesujące mnie treści, a następnie kodowałem, żeby zobaczyć jak to działa. Siadałem i odcinek po odcinku pisałem kod i co było super, to to, że na koniec dość często to działało.
P.: Super, mega fajnie. Czyli tak naprawdę zanim poszedłeś na kurs, to już miałeś pierwsze jakieś takie swoje podrygi. Kojarzyłeś kilka programów, czegoś się nauczyłeś. Powiedzmy, że pierwsze linijki kodu byłeś w stanie już rozpoznać i napisać.
T.: Tak. Nie chcę tu nikogo oszukiwać; bardziej byłem w stanie napisać to co ktoś mi podyktuje niż stworzyć coś zupełnie od podstaw. Natomiast zrozumiałem już główne założenia oraz to, jak to mniej więcej się uruchamia i co chyba najważniejsze, wiedziałem gdzie szukać informacji.
P.: Czyli tak naprawdę zebrałeś mega cenne doświadczenie jeśli chodzi o branżę IT. Mówi się o tym, że dobry programista musi bardzo dobrze umieć korzystać z Google’a.
T.: Zdecydowanie. No dla mnie szukanie informacji jest kluczową cechą.
P.: Jasne. Czy jak zorientowałeś się jak wyglądają te kursy – że to jest jedna z pierwszych takich edycji, że jeszcze nie do końca wiadomo jak to będzie działać – to nie miałeś jakichś obaw związanych z zapisaniem się, zapłaceniem jakiejś tam ilości pieniędzy za ten kurs i spróbowaniem, mimo że nie miałeś pewności co do wyniku?
T.: Z perspektywy czasu myślę, że miałem jakieś wątpliwości. Na pewno długo zastanawiałem się nad tym czy zapisać się na ten kurs. Chociażby dlatego, że to była jedna z pierwszych edycji i tak naprawdę nie było żadnych dowodów, że po tych kursach można znaleźć pracę lub że chociaż w jakimś stopniu pomagają one w jej znalezieniu.
To co mnie przekonało, to była możliwość kontaktu z doświadczonymi programistami czyli z naszymi mentorami. Podczas zajęć mogliśmy rozmawiać z nimi czy zadawać im pytania. A to było coś czego mi bardzo brakowało, bo w tamtym okresie czasu miałem dostęp tylko do materiałów z Internetu. Miałem też dostęp do osób na uczelni, które znały teorię, a nie miałem doświadczenia ani kontaktu z praktykami. I to był ten element, który mnie przekonał.
P.: No tak, zawsze fajnie mieć taką osobę, która jest w stanie skorygować Twoje myślenie albo dać Ci szybką odpowiedź, kiedy szukasz jakiejś prostej informacji.
T.: Zdecydowanie. Pamiętam, że posiadałem taką podstawową wiedzę, ale i miałem tysiące pytań albo nawet i więcej na temat tego jak coś powinno działać albo jak coś funkcjonuje. Chciałem dowiedzieć się również tego jak wygląda praca w IT tak na co dzień. Chociażby – z jakimi problemami mierzą się programiści? Pamiętam, że wtedy programowanie wydawało się dość ciężkie i też bardzo zależało mi na odpowiedzi na pytanie – czy po zdobyciu doświadczenia ta praca staje się łatwiejsza czy dalej jest tak samo skomplikowana.
P.: Jaką odpowiedź dałbyś dzisiaj mając już to doświadczenie?
T.: Uważam, że jest zdecydowanie łatwiejsza. Można powiedzieć, że jest taki moment, po przeskoczeniu którego przyswajanie nowych technologii nie stanowi już problemu. I coś, co pewnie na początku zajęłoby nam miesiące nauki, osoba z doświadczeniem może przyswoić w tydzień czy dwa tygodnie i to bez żadnego problemu.
P.: No okej, czyli jest jakieś światełko w tunelu dla osób, które zaczynają i trochę boją się o to czy kiedyś będzie łatwiej i nie będzie to wymagało aż tyle wysiłku.
T.: Zdecydowanie. Ja też zadawałem sobie takie pytania i mogę z perspektywy czasu powiedzieć, że na początku jest zdecydowanie najtrudniej, a potem jest już znacznie łatwiej.